poniedziałek, 24 marca 2008

Mamidło górskie czyli ... WIDMO BROCKENU

Widmo Brockenu
zaobserwowane i sfotografowane z kopuły szczytowej Rakonia
(22.03.2008 r. godz. 16:37:14)




Zatopione w zimowej scenerii, szałasy pasterskie na Polanie Chochołowskiej, oraz oczekiwana nadchodzącej nocy pełnia księżyca - rozbudzały moją wyobraźnię podczas mozolnej wędrówki z Siwej Polany. Zapadał już zmrok, kiedy zbliżałem się do celu. Od dwóch dni na Podhalu oraz w Tatrach mocno wiało. Silne podmuchy wiatru podrywały śnieg powodując zamiecie. Prognozy były jednak obiecujące. Już najbliższej nocy miało się wypogodzić i na to właśnie, bardzo liczyłem. Jednak to co zobaczyłem na Polanie nie napawało optymizmem. Śnieg padał ... do góry!

Nie wiedzieć skąd, wiatr przeganiał nad przewianym, miejscami do gołej ziemi gruntem - fontanny śniegu. Miotał nim z bezprzykładną furią, obracając w niwecz moje fotograficzne plany. Nawet na dachach szałasów nie utrzymał się śnieg że nie wspomnę już o smrekach. Postanowiłem zrobić kilka zdjęć dokumentujących moją porażkę. Kompaktowy "Canon G9" spełnia się w takich przypadkach wyśmienicie. Mały, poręczny i lekki pozwala na przechowywanie w kieszeni. Kilka ruchów i już jestem gotowy do "strzału". Przyklękam nie wypinając nart. Skrócona perspektywa czyni kolejne kadry bardziej "dramatycznymi".
Nagle - silny podmuch wiatru - zmienia moją pozycję na leżącą. Fotografuję nadal. Na leżąco jest mi nawet wygodniej. Po chwili usiłuję stanąć na nogi co wcale nie jest łatwe. Ciężki plecak, z uwieszonym do niego Manfrotto (055XPROB + głowica 229) uczynił ze mnie pokracznego żuka. Jak to dobrze że droga w tym miejscu jest tak rzadko uczęszczana - myślę. Konieczne staje się wypięcie jednej narty. Uff ... Dosyć sprawnie wracam do ulubionej, spionizowanej postawy. Zanim dojdę do schroniska, podziwiam pozostałe szałasy które cierpliwie znoszą harce białego żywiołu.


Szałas pasterski na Polanie Chochołowskiej, w zimowej scenerii,
podczas pełni księżyca.
Na lewo od szałasu "ogródek meteorologiczny".
Na ostatnim planie Bobrowiec (na lewo), oraz Mnichy Chochołowskie

(ISO 100, 27 mm, f/9, 494 sec)

Nocne "męczenie matrycy" nie przyniosło spektakularnych efektów zdjęciowych. Pozwoliło natomiast na mocny i krótki sen.
Na przekór prognozom pogody, sobotni poranek okazał się być pochmurnym. Uznając tę sytuację za przejściową, raźno ruszyłem w kierunku Grzesia. Za żółtymi znakami na zachód Bobrowieckim Żlebem, i dalej prosto (szlak skręca na południe) do Bobrowieckiej Przełęczy. Na kierunku północnym wznosi się Jamborowy Wierch a następnie Bobrowiec. Z przełęczy na Jamborowy prowadzi szlak zielony. Stok jest bardzo stromy (ok. 230 m przewyższenia).
Wybieram jednak kierunek południowy i leśną przecinką, wzdłóż szlaku niebieskiego, ruszam na Grzesia. Kluczę pomiędzy drzewami gdyż duże nachylenie stoku wymusza marsz gęstymi zakosami. Po pokonaniu wzniesienia zjeżdżam kilka metrów w dół do połączenia ze szlakiem żółtym od którego rozpocząłem wycieczkę przy schronisku. To dobry moment na krótki odpoczynek oraz przygotowanie sprzętu fotograficznego. Tym bardziej, że pogoda nagle zaczęła się zmieniać. Jednolita zasłona chmur pietra średniego zanikała i pojawiło się słońce.



Ponownie zapiąłem narty i szerokim grzbietem skierowałem się pomiędzy dwa wierzchołki Grzesia. Pokrywa śniegowa stała się twarda, mocno przewiana. Małe nachylenie stoku czyni podejście łatwym. Kiedy staję na grani pogoda jest już bardzo "fotogeniczna". Odpinam narty, zdejmuję plecak i ... mam ochotę krzyczeć z zachwytu. Mimo iż byłem już tutaj wielokrotnie, to za każdym razem poddaję się euforii. Tylko zamieć śnieżna lub burza, były by w stanie, pozbawić mnie tych odczuć. Teraz było wspaniale. Bardzo dobra widoczność, niecodzienne światło zmieniające się z każdą chwilą i cudownie zimowa sceneria. Ciepło i chłód, stałość i zmienność, połysk i mat. Biel, błękit, fiolety i zielenie w tysiącach odcieni. Spektakl PRZEMIENIENIA.



Panorama wykonana pomiędzy wierzchołkami Grzesia w kierunku południowo-wschodnim.
(kliknij na fotografii aby zobaczyć większą wersję)


Zdjęcia monochromatyczne pozwalają lepiej skupić uwagę na formie i fakturach.


Jarząbczy Wierch (ISO 100, 168 mm, f/9, 1/400 sec)

Trzy Kopy (ISO 100, 135 mm, f/9, 1/400 sec)

Długi Upłaz oraz Wołowiec. Na ostatnim planie Rohacz Ostry(ISO 100, 135 mm, f/10, 1/400 sec)


Kamienista (ISO 100, 200 mm, f/9, 1/400 sec)

Kosodrzewina na wschodnim wierzchołku Grzesia.
W tle Kończysta nad Jarząbczą oraz Kamienista i Smreczyński Wierch.

(ISO 100, 109 mm, f/9, 1/320 sec)


Na wschodnim wierzchołku Grzesia spędziłem kilkanaście minut. Wykonałem wiele serii zdjęć które miały następnie posłużyć mi do zmontowania panoram. W tym czasie pogoda zmieniła się diametralnie i słońce pokazało na co je stać w marcu.



Panorama wykonana z wschodniego wierzchołka Grzesia w kierunku wschodnim (E).Swoim zasięgiem obejmuje również obiekty na kierunku północnym (N), oraz południowym (S) (kliknij na fotografii aby zobaczyć większą wersję)


Targane wiatrem smreki na grani Długiego Upłazu.
W tle Jarząbczy i Czerwony Wierch.
(ISO 100, 91 mm, f/9, 1/320 sec)

Widok z Długiego Upłazu w kierunku północnym,
w głąb Doliny Chochołowskiej
.
Po prawej Kominiarski Wierch, po lewej Bobrowiec.
U stóp masywu Bobrowca - Polana Chochołowska.
(ISO 100, 30 mm, f/9, 1/500 sec)

Jeden z bardziej stromych odcinków Długiego Upłazu.
W tle (od lewej) Kominiarski Wierch, Giewont i Czerwone Wierchy.
(ISO 100, 40 mm, f/9, 1/1250 sec)

Na grani niemal zawsze wieje silny wiatr.
W tle (od lewej) Jarząbczy Wierch, Łopata i Wołowiec.
(ISO 100, 30 mm, f/9, 1/640 sec)

Panorama ze szczytu Rakonia . Od prawej - Rohacz Ostry,
Jamnicka Przełęcz, Wołowiec, Łopata, Jarząbczy Wierch ...

(ISO 80, 7,4 mm, f/8, 1/400 sec)

Opadająca w stronę Wyżniej Chochołowskiej grań,
łacząca Rakoń z Wołowcem (ten ostatni po lewej).
Na dalszym planie Przełęcz Jamnicka i Rohacz Ostry.

(ISO 100, 70 mm, f/9, 1/200 sec)


J.w. (ISO 100, 140 mm, f/9, 1/200 sec)



Zimą Tatry "pustynnieją". Poza rejonem Kasprowego Wierchu, oraz tatrzańskich schronisk, gdzie o każdej porze roku przy sprzyjającej pogodzie, można spotkać wielkomiejski tłum. Powody takiego stanu rzeczy są oczywiste. Turystyka w warunkach zimowych wymaga większego wysiłku, oraz lepszego wyposażenia (np. raki, czekan, czy chociażby stuptuty i odpowiednia odzież). Należy również przyswoić sobie podstawową wiedzę z zakresu bezpieczeństwa (lawiny, oblodzenia itp.) oraz oceny tych potencjalnych zagrożeń w terenie. Coraz wiecej ludzi podejmuje jednak ten wysiłek. Dlaczego?

Mariusz Zaruski
pisał:
"Od ławic kaszubskich po Huculszczyznę nie ma na polskiej ziemi zakątka, gdzie człowiek mógłby odpocząć, oderwać się od szarzyzny codziennego życia bez zastrzeżeń i pamięci o tresurze, wlokącej się za nim na podobieństwo upiora. Jedynie Tatry stanowią teren na nic nikomu nieprzydatny, bezużyteczny i właśnie dlatego mający znaczenie moralne."

Jedno jest pewne, z większą radością witamy spotkanie z drugim człowiekiem, na tej ... "nieprzydatnej i bezużytecznej" ziemi.

Widoczny na zdjęciach młody turysta schodził z Wołowca.
 Zamieniliśmy ze sobą zaledwie kilka zdań gdy ... "zabrzmiała trąbka do odwrotu". Nic nie zapowiadało co prawda załamania pogody, jednak chmura, która nieoczekiwanie podniosła się gdzieś od strony Doliny Bobrowieckiej przypomniała nam, że jesteśmy w górach. Chwilami wydawało się że chce ukryć przed ludzkimi oczami drogę odwrotu. Chłopak szybkim krokiem oddalał się Długim Upłazem w kierunku Grzesia. Na dotarcie stąd do schroniska, potrzebował ok. 2,5 h.


Ja chciałem zaczekać na ŚWIATŁO.
Każdy fotografujący wie co mam tutaj na myśli. Bywa iż otrzymujemy prezent od losu. Częściej jednak przychodzi wracać "na tarczy".
Uznałem iż nie ma powodu do obaw i z nadzieją obserwowałem to co się wokół mnie działo.
Słońce potrzebowało jeszcze ok. godziny czasu, aby pochylone nisko nad horyzontem, zagrać z tatrzańskimi graniami wspaniały koncert.
Od północnego zachodu, zbliżała się do mnie biała ściana. Była dynamiczna i zmienna niczym żywy organizm. Podchodziła pod stoki Wołowca gdzie nagle "umierała" kończąc swój zwiewny byt.
Stałem kilkanaście metrów poniżej kopuły szczytowej Rakonia, zwrócony twarzą w kierunku Giewontu i Czerwonych Wierchów. Słońce zza pleców rzucało mój cień, na opadający w dolinę stok.
Wtedy JE zobaczyłem, "Widmo Brockenu".


Opadający w stronę Wyżniej Chochołowskiej stok Rakonia.
Widoczna po lewej stronie chmura za kilka chwil spełni rolę "ekranu", na którym promienie słoneczne dokonają projekcji mojego cienia.
(ISO 100, 70 mm, f/9, 1/60 sec)


Początkowo niewyraźne i ledwo uchwytne ...

By już po chwili nie pozostawić żadnych wątpliwości.




Czym jest "widmo Brockenu"?

WIKIPEDIA:
Widmo Brockenu, mamidło górskie, zjawisko Brockenu – rzadkie zjawisko optyczne spotykane w górach, polegające na zaobserwowaniu własnego cienia na chmurze znajdującej się poniżej obserwatora. Zdarza się, że cień obserwatora otoczony jest tęczową obwódką zwaną glorią.
Zjawisko obserwowane jest najczęściej w wyższych górach w warunkach, gdy obserwator znajduje się na linii pomiędzy Słońcem a chmurą, która położona poniżej obserwatora odgrywa rolę ekranu. Zjawisko obserwowane w górach daje ponadto efekt pozornego powiększenia cienia obserwatora – projekcja naturalnej wielkości cienia obserwatora na tle oddalonych gór sprawia, iż wydaje się on powiększony.
Zjawisko nazywane "widmem Brockenu" po raz pierwszy opisał Johann Esaias Silberschlag w 1780 r. Nazwa zjawiska podchodzi od szczytu Brocken w górach Harz, gdzie jest ono obserwowane.
Wśród taterników istnieje przesąd, mówiący że człowiek, który zobaczył widmo Brockenu, umrze w górach. Ujrzenie zjawiska po raz trzeci "odczynia urok".



G A L E R I A


........

Zdjęcia widma Brockenu w pełnych kadrach,
zbliżenia wyłącznie z poziomu optyki aparatu.
(kliknij na fotografii aby zobaczyć większą wersję)


Jeden z ostatnich kadrów. Widok z Rakonia na Wołowiec,
Przełęcz Jamnicką i Rohacz Ostry (na prawo), oraz Łopatę.

(ISO 80, 7,4 mm, f/8, 1/160 sec)


Czas wracać w doliny[KONIEC]


Dla zainteresowanych.
Wykorzystany podczas tej wycieczki sprzęt fotograficzny:
Canon 5D, Canon EF 70-200 mm, f/4L USM, Canon EF 17-40 mm, f/4L USM, + filtr polaryzacyjny + szary połówkowy
Canon PowerShot G9 7,4 - 44,4 mm, f/2,8 - 4,8 (ekwiwalent ogniskowej = 35 - 210

Brak komentarzy: